Starzy Mistrzowie Ujeżdżenia: JAMES FILLIS
James Fillis uważany jest za najwybitniejszego kontynuatora teorii jeździeckich zapoczątkowanych w 1 poł. XIX wieku przez Francoisa Bauchera. Wiele go jednak od Bauchera różni – przede wszystkim nieustanna dbałość o dążność konia do przodu oraz jakże bliski ideałom współczesnego jeździectwa postulat szkolenia koni cierpliwego i bez użycia siły. ”W nauce ujeżdżania, wymagając za każdym razem niewiele, dochodzi się do dużych wyników. Cierpliwości więc, a nie gwałtowności! W przeciwnym razie, zamiast szybkich wyników, otrzymuje się skutek wręcz przeciwny.” [1]Oparte na wieloletniej praktyce rady Fillisa nie tracą na swej aktualności do dnia dzisiejszego.
James Fillis urodził się w Londynie w roku 1834, jako najstarszy syn znanego i dość zamożnego adwokata. Ojciec jego przegrał jednak cały majątek w wyścigach konnych i zmarł pozostawiwszy żonę z siedmiorgiem małych dzieci bez środków do życia. Mały James musiał więc bardzo szybko nauczyć się radzić sobie sam. Zamiast kształcić się na przyszłego prawnika, trafił najpierw do stajni wyścigowej będącej własnością przyjaciela swego zmarłego ojca, a następnie przez siedem lat pracował u bogatego handlarza koni jako chłopiec do podjeżdżania surowych wierzchowców i dostarczania ich, zazwyczaj w długich przemarszach w siodle, do odbiorców z różnych zakątków Europy. Dzięki tym „służbowym” podróżom poznał wielu słynnych ówczesnych jeźdźców ujeżdżeniowych, a wśród nich – Francoisa Bauchera, który stał się dlań inspiracją na całe życie. Jako szesnastolatek przeszedł do stajni Asforda w okolicach Newmarket, gdzie zajmował się pracą dżokeja na torze wyścigowym, a następnie przygotowywaniem koni myśliwskich do sprzedaży. Koniom tym, osiągającym często bardzo wysokie ceny, stawiano szczególnie duże wymaganie użytkowe – musiały być szybkie, wytrzymałe, skoczne i łatwo poddające się kontroli jeźdźca. Do ich ujeżdżenia przykładano więc ogromną wagę, zwłaszcza, iż niejednokrotnie trafiały potem w ręce prawdziwych koneserów sztuki jeździeckiej. Dzięki udziałowi w polowaniach arystokracji i dyskusjom nad niuansami sztuki ujeżdżeniowej, zawodowe przygotowanie Fillisa nabrało wtedy intelektualnego szlifu, a pierwsze indywidualne zlecenia przygotowania koni prywatnych wyższą szkołą zmobilizowały doświadczonego już ujeżdżacza do podjęcia działalności na własny rachunek. Fillis otworzył w Hawrze szkołę jazdy dla koni, ale jako marny przedsiębiorca szybko splajtował i znowuż zmuszony został do podjęcia pracy zarobkowej. Wyjechał więc do Francji i w Paryżu zatrudnił się w cyrku na Champs Elysees, gdzie przygotowywał konie do pokazów zawierających elementy wyższej szkoły, a jednocześnie pracował też jako prywatny trener najwyższej klasy dla ówczesnego establishmentu. Szkoląc swoje najlepsze konie – Germinala i Markira – do publicznych pokazów i zdobywając sobie stopniowo coraz większe uznanie, zaczął też Fillis pogłębiać zasady teorii ujeżdżeniowej, tworząc w końcu swój własny system, będący unowocześnieniem i rozwinięciem metod stosowanych przez słynnego francuskiego jeźdźca XIX wieku, Francoisa Bauchera. W roku 1890 w Paryżu ukazała się legendarna książka Fillisa pt. „Zasady ujeżdżania i jazdy konnej”, która na dziesiątki lat stała się jednym z podstawowych podręczników sztuki jeździeckiej[2]. Była ona owocem pięćdziesięciu lat spędzonych na końskim grzbiecie oraz wyrazem szacunku autora dla swoich wielkich poprzedników, o których zawsze wyrażał się z największą estymą. Jednocześnie książka ta stanowiła klarowny wykład podstawowych zasad dotyczących rozumienia i szkolenia koni, napisany ze swadą i w sposób zrozumiały dla zainteresowanego jeździectwem czytelnika, dzięki czemu zdobyła sobie natychmiast ogromną popularność.
Sam Fillis następne lata spędził głównie w Niemczech i Austrii, zyskując również i tam wielką sławę jako wybitny ujeżdżacz. Sam cesarz Franciszek Józef w dowód admiracji dla jego sztuki podarował Fillisowi znakomitego lipicańskiego ogiera z własnych stajni, Maestoso II, który również wyszkolony został przez niego do poziomu szkoły wyższej.
W roku 1897 Fillis udał się ze swymi pokazami do St.Petersburga, gdzie prezentując Germinala, Markira, młodego Povero oraz Maestoso II, wzbudził klasą ich wytrenowania podziw niemal kultowy. Dla przetestowania skuteczności jego metod zaproponowano więc Fillisowi do przeszkolenia jedną zmianę koni przybocznej gwardii carskiej, a gdy wynik jego pracy okazał się prawdziwie imponujący – również stałą posadę głównego instruktora („ecuyer en chef”) w Oficerskiej Szkole Kawalerii. W Rosji przebywał Fillis aż do roku 1910, zajmując się szkoleniem oficerów oraz treningiem młodych koni do poziomu szkoły wyższej, często osobiście dosiadając (mimo niemłodego już wieku) najbardziej krnąbrnych wierzchowców. Po długim pobycie w Rosji powrócił pod koniec życia do Paryża, gdzie zmarł w roku 1913, jako człowiek zamożny oraz otoczony sławą i szacunkiem.
W przedmowie do „Zasad ujeżdżania” napisał Fillis z właściwą sobie skromnością; „Nie porzucając drogi nakreślonej przez wielkich mistrzów, doszedłem do utworzenia metody własnej, która jest wyjaśnieniem metod ustalonych i uznanych przez twórców szkoły francuskiej. Bez tych światłych nauczycieli wszystkie moje wysiłki byłyby daremne. Jeżeli mi się udało choć odrobinę wzbogacić skarbnicę wiedzy przez nich nagromadzonej, to zawdzięczać to będę wyłącznie temu, że w poszukiwaniach moich nie odchylałem się od wskazanego przez nich kierunku. Im zawdzięczam wszystko do czego doszedłem”[3]. Swojej metodzie oraz analizie porównawczej teorii wielkich poprzedników (głównie Bauchera) najwięcej miejsca poświęcił w części drugiej wspomnianej pracy. Omawia w niej szeroko podstawy szkolenia konia, poczynając od pracy w ręku i na lonży, poprzez ćwiczenia na dwóch śladach i na pracy terenowej kończąc, zawsze na pierwszym miejscu stawiając lekkość konia. „Podstawowa zasada mych badań wyłożonych w tej książce– pisze Fillis – polega na wyszukiwaniu równowagi i lekkości w ruchu konia naprzód. Równowagę osiąga się przy wysokim ustawieniu szyi zgiętej w karku, a nie w kłębie; wysyłanie – przez podprowadzenie pod środek ciężkości kończyn tylnich, lekkość – przez poddanie szczęki: oto cała moja sztuka”[4]. Poddanie szczęki jest dla Fillisa jednym z podstawowych zadań w pracy wstępnej z koniem. Podobnie jak Baucher stosuje w tym celu metodę z ziemi zwaną „zginaniem prostym”, która w skrócie polega na odwrotnych kolejnych działaniach wędzidła i munsztuka: wędzidło prowadzi konia do przodu i w górę, munsztuk naciska na żuchwę, powodując jej ustąpienie. Efektem końcowym – koń lekki na przodzie, nie napierający na wędzidło. Warto podkreślić, iż Fillis wyraźnie zaznacza, że również tutaj, w przypadku pracy z ziemi, „ażeby osiągnąć ten wynik, zachowując lekkość działania, trzeba postępować w myśl wielkiej zasady: n a b i e r a n i a i o d d a w a n i a wodzy. N a b i e r a ć, żeby pokonać opór; oddawać, by wynagrodzić posłuszeństwo; nabierać ponownie, by wykorzystać to posłuszeństwo i by je spotęgować i tak w dalszym ciągu”[5]. Według Fillisa celem zginania prostego jest zrównoważenie konia przez podniesienie szyi („Przy podniesionej szyi koń z łatwością może podbierać zadnie nogi pod środek ciężkości i wyrzucać wysoko przednie”[6]), związanie głowy z barkami poprzez wysokie ustawienie („Głowa w położeniu naturalnem, a więc – ciężka, znajdując się na końcu szyi, czyni ją chwiejną”[7]) oraz osiągnięcie lekkości za pomocą rozwierania i zginania żuchwy („Gdy ciało konia jest już zrównoważone i wszystkie jego części między sobą powiązane, – zgięcie szczęki pozwala kierować całością; z nadzwyczajną łatwością regulować wszystkie ruchy zadu konia naprzód i przodu – w tył; wreszcie przyjmować na rękę napór ciężaru ciała konia, rzucanego za pomocą tylnych nóg na munsztuk, który to opór częściowo znów zwraca ręka tylnym nogom”[8]).
W przeciwieństwie do Bauchera Fillis nie uznaje niskiego ustawienia głowy i szyi, ponieważ jego zdaniem zaburza ono równowagę konia i odbiera impuls, oraz zdecydowanie preferuje on wykonywanie zginania w ruchu po to, by cały czas utrzymywać u konia dążność do przodu. W metodzie Fillisa popędzające działanie wodzy wędzidłowej zostaje później zastąpione przykładaniem palcata do boku konia, który zaczyna stopniowo przesuwać go do przodu i przyzwyczajać do działania łydki jeźdźca. Praca w siodle jest oczywiście ostatnim etapem tego szkolenia – koń porusza się wtedy do przodu indukowany naciskiem łydek, szczęka ustępuje pod działaniem munsztuka, a głowa utrzymywana jest w podwyższonej pozycji za pomocą wodzy wędzidłowej. Kolejnym słynnym jego ćwiczeniem wywodzącym się wprost od Bauchera są „zginania boczne”, których zadaniem jest utrzymanie ustawienia głowy i lekkości przodu podczas zmian kierunku. Również i tutaj zdanie Fillisa różni się od nauk jego mistrza. W przeciwieństwie do Bauchera Fillis uważa, ze niskie zginanie szyi (wg jego słów „w kłębie”) jest wadliwe i przede wszystkim zbyt obciążające dla konia, którego należy prawidłowo zginać z podniesioną potylicą. Paradoksem historii jest fakt, że obie te metody zginania utrzymały się do dzisiaj – zginania boczne metodą Bauchera możemy zaobserwować w pracy treningowej skoczków, gdzie giętkość i ruchliwość szyi jest cechą niezwykle pożądaną (poprawia baskil i równowagę w skoku), natomiast zginanie sposobem Fillisa stosowane jest chętnie przez dresażystów .
Praca zginająca, której Fillis poświęca tak wiele uwagi, jest najbardziej charakterystycznym elementem jego teorii oraz wyznacza mu miejsce w historii dresażu usytuowane w nurcie tradycji baucherowskiej. Z dużym zaciekawieniem czyta się jednak również i pozostałe rozdziały jego książki, dziś mające już walor przede wszystkim historyczny. Można się z nich dowiedzieć wiele na temat cech konia spacerowego, myśliwskiego, wyścigowego czy wojskowego, o karmieniu czy przygotowaniu konia do jazdy w damskim siodle. Nieco anachroniczne, acz również interesujące, wydają się też dywagacje autora na temat szkoły wyższej w ujeżdżeniu. Fillis opisuje ze szczegółami chody i ćwiczenia, które sam wymyślił. Wśród nich znajdziemy nowy krok hiszpański polegający na robieniu jednego kroku do przodu i jednego do tyłu, galop na trzech nogach na prostej i w chodach bocznych, serpentyna w pasażu, wolty i piruety w galopie na trzech nogach, kłus hiszpański na dwa takty na każdą nogę oraz na jeden i dwa takty na przemian, galop w miejscu i w tył na trzech nogach. Są to ćwiczenia, których nie zobaczymy na oficjalnych czworobokach FEI, świadczące jednak o wielkich umiejętnościach i ogromnym zamiłowaniu do dresażu tego znakomitego jeźdźca i teoretyka.
Liliana Jachimowicz, 2005